Przetargi w Nowym Sączu i powracające déjà vu

Nowosądecka Organizacja Strażnicza po raz piąty zagląda do miejskich zamówień publicznych. Tym razem sprawdziliśmy sześć postępowań z lat 2021-2025 i patrzyliśmy tylko na jedno zjawisko: zaniżone kwoty przeznaczane na realizację zamówienia, czyli błędne szacunki wartości po stronie urzędu. W każdej z tych spraw granica między limitem zapisanym w dokumentach a realną, rynkową ceną okazała się bardzo duża.

To różne sprawy, ale łączy je zaniżanie kwot przeznaczonych na realizację zamówienia, a co za tym idzie błędnych szacunkach wartości zamówienia; w przypadku robót budowlanych – kosztorysach inwestorskich, a w przypadku dostaw i usług – analizach rynku.

Najstarszy przykład to pump-track na osiedlu Wólki z 2021 r. – urząd wpisał 160 tys. zł, rynek odpowiedział ciszą, więc różnica między planem a rzeczywistością stała się nieskończona. W 2024 r. przetarg na dokończenie stadionu przyniósł 30,75 mln zł w budżecie kontra 83,5 mln zł w jedynej ofercie (-171 proc.). Jesienią tego samego roku rozbudowa przedszkola: 150 tys. zł limitu i oferty na 183 tys., 214 tys. i 261 tys. zł. W marcu 2025 r. dokumentacja Rynku Maślanego – 300 tys. zł zapisane, 2,31 mln zł zaoferowane (+670 proc.); w drugim podejściu kolejny raz 300 tyś zł, wybrano firmę po negocjacjach – 1,2 mln zł (zgłosiły się cztery firmy). Pawilon przy I LO (maj 2025) skoczył z 150 tys. zł do 339 tys. zł (+126 proc.). PFU brzegów Kamienicy (wiosna 2025) wystartował z 100 tys. zł, a wykonawcy jeszcze przed otwarciem kopert zapowiadali dwukrotność tej sumy – i tyle zaproponowali. Wszystkie liczby pochodzą z oficjalnych protokołów otwarcia ofert.

Prawo zamówień publicznych nie zabrania pomylić się w kosztorysie, ale w art. 28 ust. 1-3 stawia jasny wymóg: wartość zamówienia trzeba „ustalić z należytą starannością”, w oparciu o ceny rynkowe i – co ważne – nie wcześniej niż 3 miesiące przed wszczęciem postępowania (dla dostaw i usług) lub 6 miesięcy (dla robót budowlanych).

Niedoszacowanie o kilkadziesiąt czy kilkaset procent trudno nazwać „należytą starannością”. A gdy błędny kosztorys idzie w parze z 10-dniowym terminem na oferty, pojawia się drugi problem: art. 16 PZP, który gwarantuje uczciwą konkurencję i przejrzystość. Niska kwota odstrasza wielu wykonawców; konkurencja kurczy się do minimum, a cena końcowa szybciej rośnie, bo presja rynkowa jest mniejsza.

Po otwarciu kopert miasto staje przed wyborem: unieważnić przetarg i ogłosić go z wyższą kwotą albo „dorzucić” pieniędzy z wolnych środków i podpisać umowę z jedynym chętnym. Obie ścieżki są legalne, ale obie przesuwają kalendarz i windują koszty. Z zewnątrz wygląda to tak: niska kwota w uchwale przynosi dobry PR („oszczędne miasto”), a prawdziwa cena wypływa dopiero wtedy, gdy inwestycja zatrzymałaby się bez dopłaty.

Kontrolerzy to dostrzegają, choć mówią miękko. RIO w raporcie z lutego 2025 r. gani ratusz za spóźnione publikowanie wyników i brak jawności przy aneksach – drobne formalności, ale właśnie wtedy poznajemy rzeczywiste koszty. UZP w poradnikach od 2022 r. namawia samorządy, by aktualizowały kosztorysy przed ogłoszeniem i dodawały kryteria jakościowe; w Nowym Sączu wciąż rządzi „cena 100 proc.”. KIO nie wydała wyroku przeciw miastu, co nie znaczy, że problem nie istnieje – raczej, że przedsiębiorcy oceniają szanse odwołania równie nisko jak urzędowe limity cen.

Konsekwencje są konkretne. Mniej ofert to słabsza konkurencja i większe ryzyko wyższej finalnej ceny. Dopłaty i powtórki przetargów przesuwają inwestycje, a inflacja w międzyczasie robi swoje. Decyzje o podniesieniu budżetu zapadają w trybie ratunkowym, często bez pełnej dyskusji publicznej, bo radni nie chcą blokować potrzebnych robót, nie chcą stać się „hamulcowymi”.

A przecież wystarczy kilka korekt. Kosztorys lub badanie rynku powinny powstawać tuż przed ogłoszeniem. Krótki dialog techniczny z branżą szybko pokaże, czy wpisana kwota ma sens. Termin ofert da się wydłużyć do trzech tygodni – to wciąż szybki tryb krajowy, a otwiera rynek dla firm spoza regionu. Dodanie choćby 20 proc. punktów za jakość ograniczy wyścig w cięciu ceny na papierze, który później wyrównują aneksy. I najważniejsze: jeśli trzeba zwiększyć budżet, miasto powinno od razu wyjaśnić publicznie, skąd bierze różnicę.

Nie mówimy o złamaniu prawa. Pokazujemy, że powtarzalne zaniżanie wyceny osłabia konkurencję, obniża przejrzystość i paradoksalnie podnosi koszty końcowe. Odrobina staranności wymagana w art. 28 PZP i pełne poszanowanie ducha art. 16 mogą sprawić, że kolejny przetarg zakończy się nie deja-vu, lecz prawdziwą oszczędnością – tą, którą miasto obiecuje, gdy ogłasza plan inwestycji.

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju SpołeczeństwaObywatelskiego w ramach Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030PROO Priorytet 3.

/tekst partnera/

Skip to content